Ten film bardziej przypominał komedię/parodię niż poważny film.
Ten film bardziej przypominał komedię/parodię niż poważny film.
Øystein 'Euronymous' Aarseth
Kristian 'Varg' Vikernes
Pelle 'Dead' Ohlin
Ann-Marit
Bård Guldvik 'Faust' Eithun
Jan Axel 'Hellhammer' Blomberg
Jon 'Metalion' Kristiansen
Jørn 'Necrobutcher' Stubberud
Varg's Driver
Stian 'Occultus' Johannsen
Gylve 'Fenriz' Nagell
Kjetil 'Manheim'
Finn Tender
Magne Andreassen
Attila Csihar
Jason Arnopp
Hammed
Euronymous Mother
Euronymous Sister (8)
Euronymous Sister (13)
Stanowisko | Nazwy |
---|---|
Reżyser Reżyser | Jonas Åkerlund |
Operator zdjęć Operator zdjęć | Pär M. Ekberg |
Scenariusz Scenariusz | Jonas Åkerlund , Dennis Magnusson |
Książka Książka | Michael Moynihan , Didrik Søderlind |
Sound Mixer Sound Mixer | György Rajna |
Kierownik muzyczny Kierownik muzyczny | Claire Freeman |
Kompozytor muzyki oryginalnej Kompozytor muzyki oryginalnej | Sigur Rós |
Producent Producent | Kwesi Dickson , Jim Czarnecki , Jack Arbuthnott , Danny Gabai |
Producent liniowy Producent liniowy | Judit Sós , Håkon Øverås |
Producent wykonawczy Producent wykonawczy | Vincent Landay , Eddy Moretti , Carlo Dusi |
Koproducent Koproducent | Rory Culkin , Jacqui Edenbrow |
Logo | Firma |
---|---|
![]() |
Scott Free Productions
GB
|
![]() |
RSA Films
GB
|
![]() |
Eleven Arts Studios
US
|
![]() |
Vice Studios
US
|
Język |
---|
English |
Co sądzą inni widzowie
Ten film bardziej przypominał komedię/parodię niż poważny film.
Ten film bardziej przypominał komedię/parodię niż poważny film.
Bardzo dobrze wykonana rzecz, na granicy między „filmem dla chłopców” a „psycho-dramą”. Jednak brakuje tam pewnej warstwy, nie mam na myśli „gdzie jest moja ścieżka dźwiękowa black metal” lub „Varg…
Bardzo dobrze wykonana rzecz, na granicy między „filmem dla chłopców” a „psycho-dramą”. Jednak brakuje tam pewnej warstwy, nie mam na myśli „gdzie jest moja ścieżka dźwiękowa black metal” lub „Varg miał rację” lub „ale tam była głęboka filozofia!!!111” czy coś w tym rodzaju. Mam na myśli następujące: w filmie „Generation P” (2011) najpierw jest moment, kiedy główny bohater je muchomory czerwone w lesie i dostaje mocnego tripu, a potem drugi moment, kiedy bierze kwas w domu i starożytni bogowie sumeryjscy zaczynają pojawiać się na ścianach. Jeśli zabierzesz te dwa momenty z Generation P i przeniesiesz je na Lords of Chaos, to dostarczyłoby to głębszy narracyjny kontekst za pewnymi impulsami osób zaangażowanych i kierunkami, które podjęli. W przeciwnym razie to jak oglądanie filmu o Charlesie Mansonie, czy Jimim Hendriksie, czy Black Sabbath, czy Ramones, gdzie ludzie piją tylko piwo, i masz to dręczące uczucie, że czegoś brakuje, że coś tu nie gra... Sam pomysł, że na początku lat 90. nowy gatunek z mocnymi skłonnościami ezoterycznymi mógł wybuchnąć w Norwegii i Szwecji, bez towarzyszących przeżyć psychodelicznych, nie może być dzisiaj traktowany zbyt poważnie. Nawet „komercyjne” zespoły jak Dimmu Borgir i Tiamat niewątpliwie próbowały tego i tamtego. Nie tworzy się ezoterycznego quasi-religijnego kultu, który żyje i ma się dobrze do dzisiaj, ewoluując nawet, tylko na piwo. To samo można powiedzieć o wczesnych latach 90. szwedzkiego death metalu. Nie nagrasz albumów jak „Left Hand's Path” i „Like an Ever Flowing Stream” tylko na piwo. Mimo to, „Lords of Chaos” jest tak dobrze zrobiony, jak mógł być. Reżyser to przecież reżyser klipów muzycznych/reklamowych—tak jak reżyser „Generation P” zresztą—obaj reżyserzy dali z siebie wszystko, aby wykorzystać swoje umiejętności w nowym medium, rozciągnąć budżet, i uzyskać jak najlepsze występy entuzjastycznych aktorów drugoplanowych. Działało. Biorąc pod uwagę, jak film był zrobiony i na jakich warunkach—działa na 100%. I na pewno warto obejrzeć ponownie. Brawa dla wszystkich, którzy uczynili ten film takim, jakim mógł być!
Równie zabawny, co przerażający; przyjemna "prawdziwa historia". Autentyczność jest być może najważniejszą walutą w muzyce. Zespoły, które mogą prawdziwie powiedzieć "chodzi tylko o muzykę" i…
Równie zabawny, co przerażający; przyjemna "prawdziwa historia". Autentyczność jest być może najważniejszą walutą w muzyce. Zespoły, które mogą prawdziwie powiedzieć "chodzi tylko o muzykę" i naprawdę potwierdzić to twierdzenie, są automatycznie o klasę wyżej od swoich mniej autentycznych rywali, którzy mogą dobrze śpiewać, ale prowadzą zupełnie inny życie. Think of how fake and preening Guns N' Roses made the glam metal bands of the 80s look. Think of how ludicrous and pampered Nirvana made Guns N' Roses look only a few years later. Think of how the lives led by members of The Doors and Sex Pistols were arguably even more extreme and rebellious than anything found in their songs. With this in mind, Lords of Chaos przygląda się norweskiemu black metalowi końca lat 80. i początku lat 90. i zadaje pytanie, "czy jego ekstremalny wizerunek był autentyczny czy wyprodukowany". Zaadaptowany z książki Michaela Moynihana i Didrika Søderlinda z 1998 roku Lords of Chaos: The Bloody Rise of the Satanic Metal Underground, napisany na potrzeby ekranu przez Dennisa Magnussona i Jonasa Åkerlunda, a wyreżyserowany przez Åkerlunda, film opowiada historię sceny black metalowej z perspektywy współzałożyciela Mayhem Øysteina "Euronymousa" Aarsetha.
_Lords of Chaos_ to nie jest biograficzny film o zespole Mayhem. Jeśli tego szukasz, lub jeśli szukasz filmu o wzroście black metalu w Norwegii, szukaj gdzie indziej. Ten film jest w gruncie rzeczy…
_Lords of Chaos_ to nie jest biograficzny film o zespole Mayhem. Jeśli tego szukasz, lub jeśli szukasz filmu o wzroście black metalu w Norwegii, szukaj gdzie indziej. Ten film jest w gruncie rzeczy tylko o Euronymousie i jego związku z Deadem, a potem z Vargiem. Ale w rzeczywistości chodzi o „brzeg”. O kulturze black metalu, która była prawdopodobnie ważniejsza dla jego tożsamości niż sama muzyka. O zło dla samego zła. Ta brutalność, która z zewnątrz wygląda prawie karykaturalnie obrzydliwie. Urodziłem się za późno, żeby być w samym środku black metalowej sceny w jej zenicie, ale gdy dorastałem w latach 2000-ych, scena black metalu może nie kwitła, ale była tam, i byłem jej częścią. Brzegowość miała pierwszeństwo przed wszystkim innym. Była to ogromna część mojej tożsamości i była to cała tożsamość niektórych ludzi, z którymi spędzałem czas. Nigdy nie zabiliśmy nikogo, oczywiście, ale było mrocznie, a muzyka naprawdę zeszła na drugi plan. _Lords of Chaos_ robi to samo. Muzyka jest na drugim planie. _Lords of Chaos_ tak bardzo nie jest o Mayhem, że szczerze mówiąc nie mogę sobie przypomnieć, czy Hellhammer (odporny człowiek, silny kandydat na najlepszego żyjącego perkusistę na świecie i członek Mayhem przez ponad 30 kumulatywnych lat) faktycznie dostał jakąś kwestię w tej rzeczy. Pamiętam, jak byłem młody i znużony udowadnianiem sobie ludziom, których cały pomysł na to, co czyni black metalową kapelę „prawdziwą”, była złość, że ich nigdy nie słuchałem. W końcu powiedziałem jednemu takiemu, że najlepszym zespołem black metalowym w historii jest Twisted Sister, a potem ten już nie próbował „prześcignąć” mojego oddania black metalowi. Jaki był wtedy sens? _Lords of Chaos_ wydaje się widzieć black metal w zasadzie w ten sam sposób. Twisted Sister mogliby być najlepszym zespołem black metalowym w historii pod każdym względem, który _Lords of Chaos_ faktycznie wyświetla na ten temat. Ale mimo to wiesz, dlaczego wciąż lubiłem _Lords of Chaos_? Może część tego to była nostalgia, ale głównie chodzi o to, że w filmie byli rzeczywiście bohaterowie. Oczywiście postacie były, bez wyjątku, wszystkimi idiotami. I może nie silnie przypominały ludzi, na których byli oparci (poza tym, że są idiotami, to wydaje się sprawiedliwe). Ale wciąż byłem w nich zainwestowany. To nie był tylko szalony wyścig od jednego znaczącego punktu w historii zespołu do następnego. Byli w nim ludzie, którzy się ze sobą komunikowali. I to sprawia, że jest to najlepszy film biograficzny muzyczny, jaki widziałem od lat (mimo że tak naprawdę nim nie jest.)