W podtytule na początku filmu Loving Pablo informuje nas, że "Ten film jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Niektóre postacie, nazwy i wydarzenia zostały zmyślone w celach dramatycznych." Tego…
W podtytule na początku filmu Loving Pablo informuje nas, że "Ten film jest inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Niektóre postacie, nazwy i wydarzenia zostały zmyślone w celach dramatycznych." Tego co nam nie mówią, jest to, że nawet narodowości i języki bohaterów zostały zmienione. Kolumbijczycy Pablo Escobar i Virginia Vallejo są grani przez hiszpańskich aktorów mówiących po angielsku - lub przynajmniej próbujących; angielski Javiera Bardema jest okropny, a Penelope Cruz jest okropna, a ich kolumbijskie akcenty są jeszcze gorsze. Aby zamieszać jeszcze bardziej, postacie czasami mówią jakieś przypadkowe słowa lub zwroty po hiszpańsku. Nie sądzę, żeby od widzów było za dużo wymagać, aby udawać, że postacie rozmawiają po hiszpańsku, nawet gdy aktorzy podają swoje kwestie po angielsku; przecież Hemingway zrobił coś podobnego w Komu bije dzwon. Ale jeśli postaci mają mówić w swoim ojczystym języku, czy nie powinny brzmieć jak rodzimi mówcy? Ponadto dialog powinien być spójny; czyli zawsze tylko po angielsku - bo w przeciwnym razie, w jakim języku mają mówić, kiedy powiedzą coś po hiszpańsku? To jest hiszpański film, o hiszpańskojęzycznych postaciach, napisany, wyprodukowany i wyreżyserowany przez Hiszpanów; dlaczego więc czuli potrzebę opowiadania swojej historii w innym języku niż język Cervantesa, nie mam zielonego pojęcia. Z wyjątkiem oczywistego powodu - aby przyciągnąć rynek anglosaski, ale w takim przypadku po co męczyć się, aby zdobyć hiszpańskich - zwłaszcza takie duże nazwiska jak Bardem i Cruz - i aktorów z Kolumbii, tylko po to, by zmusić ich do recytowania większości dialogów po angielsku? Jeśli nic innego, mogli by przynajmniej mieć przyzwoitość, aby Cruz nie narratowała filmu.