Recenzja: Green Hornet został wydany w 2011 roku i pamiętam, jak słabo został przyjęty przez fanów oryginalnych produkcji. Nic nowego w tym naprawdę nie ma, Green Lantern, który również został wydany…
Recenzja: Green Hornet został wydany w 2011 roku i pamiętam, jak słabo został przyjęty przez fanów oryginalnych produkcji. Nic nowego w tym naprawdę nie ma, Green Lantern, który również został wydany w tym samym roku, spotkał się z takim samym traktowaniem. Jak więc coś takiego jak Green Hornet radzi sobie w oczach kogoś, kto po prostu chce spędzić kilka godzin na wysokim poziomie energii i zabawnych dialogach? Czy to śmieszne? Czy pełne akcji? Czy prezentuje kilka zgrabnych scenografii, ładnych projektów scenograficznych i szalonych ucieczek? Odpowiedź na wszystkie te pytania brzmi tak. Pisanie poza żartami nie jest powodem do ekscytacji (Cameron Diaz ma krótki dzwonek na stronie), a jeśli masz awersję do Setha Rogena, ten film może sprawić, że zakaszlesz się własnym wymiotami, ale dla standardowego fana superbohaterów i walki z przestępczością to ma wszystko. Włączając w to Christopha Waltza, który świetnie się bawi w roli złoczyńcy, i Jay Chou, który po prostu jest cudowny. Pistolet na bąki i disco Santa, braterstwo i rozbite samochody, urocze. Przepraszam purystów Horneta, to jest eksces. Przynajmniej dla mnie... 7,5/10