Byłoby niemal błędem nazwać „The Irishman“ filmem; raczej działa bardziej jak tapeta. Nie opowiada jednej historii, ale kilku historii rozciągających się na dziesięciolecia, które przypadkowo…
Byłoby niemal błędem nazwać „The Irishman“ filmem; raczej działa bardziej jak tapeta. Nie opowiada jednej historii, ale kilku historii rozciągających się na dziesięciolecia, które przypadkowo obejmują tę samą grupę niebezpiecznych gangsterów, dzielących te same wątki pięknej kinematografii, świetnych efektów wizualnych i cierpliwego montażu. Z coraz dłuższymi czasami trwania, Scorsese zdaje się zdawać sobie sprawę, że życie nie da się skondensować do czystych 100 minut, a widzowie powinni podekscytować się możliwością doświadczenia sztuki filmowej w ten sposób. To jest widok godny podziwu.