Naprawdę podobał mi się występ Jamesa Rollestona tutaj, jego entuzjazm po prostu wybija z ekranu na ciebie! Jego postać nawet nie ma imienia, ale mieszka z babcią i „Rockym” (Te Aho Eketone-Whitu),…
Naprawdę podobał mi się występ Jamesa Rollestona tutaj, jego entuzjazm po prostu wybija z ekranu na ciebie! Jego postać nawet nie ma imienia, ale mieszka z babcią i „Rockym” (Te Aho Eketone-Whitu), który ma najfantastyczniejsze supermoce - nie! Jest oryginalnym fanem Michaela Jacksona i tylko jego tata może mieć nadzieję zbliżyć się do tego poziomu uwielbienia. Jego tata „Alamein” (Taika Waititi) jest obecnie gościem Jej Królewskiej Mości, więc wyobraźcie sobie jego ekscytację, gdy babcia musi wyjechać na tydzień na pogrzeb, akurat gdy jego tato i kilku jego kumpli się pojawiają! Młody chłopak jest zbyt pochłonięty, żeby zdać sobie sprawę, że nie bawią się w „kopanie dziury w ogrodzie” dla zabawy, ale dlatego, że gdzieś zakopano nielegalne łupy. Pytanie naprawdę nie brzmi, czy je znajdą, ale kto je znajdzie, a z żarłoczną kozą nigdy daleko od ujęcia, czy przetrwa nienaruszony! To miłe studium postaci ruralnej Nowej Zelandii w połowie lat 80. z małym miasteczkiem, zgrany, społecznością, która dba o wszystkich - cóż, jedyną panią na miejscu (Rachel House) - opiekują się tymi dziećmi, w tym „Dallasem”, „Dynastią” i nawet „Sokolim Gniazdem”! Ona i „Alamein” czasem zderzają się, zwłaszcza gdy staje się coraz bardziej sfrustrowany, że nie może znaleźć swojej gotówki, ale to wszystko jest zabawne. W pewien sposób dba o swojego syna i w miarę jak poszukiwania trwają, więź się rozwija. Nie tak przewidywalnie, ale zabawnie burzliwe i z mnóstwem głupawego, ziemistego i błyskotliwego dialogu od wszystkich zainteresowanych. Celebruje również piękno ich lokalizacji, ale to urocze „Rocky”, którego nawet najmniejszy gest palcami może sprawić, że rzeczy latają lub wskrzesić zmarłych, co naprawdę najbardziej mnie rozbawiło. Czy nie wszyscy myśleliśmy, jako dzieci, że mamy jakiś rodzaj magicznej mocy? Jego są ilustrowane dziecięcymi animacjami (nawet na papierze milimetrowym!) i, cóż, możesz obejrzeć i zobaczyć. Trochę mu brakuje pary, a może żart się męczy pod koniec, ale to zabawne spojrzenie na rozproszony rodzinny życie i warto godzinę i pół.