Od młodego wieku Gabrielle (Marion Cotillard) wykazywała nieco buntowniczy duch. Już jako dziewczynka była zdeterminowana nie słuchać życzeń rodziców i nie wyjść za miejscowego Jose (delikatnie…
Od młodego wieku Gabrielle (Marion Cotillard) wykazywała nieco buntowniczy duch. Już jako dziewczynka była zdeterminowana nie słuchać życzeń rodziców i nie wyjść za miejscowego Jose (delikatnie znuansowana rola Alexa Brendemühla) - mimo że był do niej bardzo życzliwy. W rezultacie żyła w pewnym odosobnieniu, które pasowało do niezamężnej dziewczyny we francuskiej prowincji. Jej „przełom” następuje w postaci kamieni nerkowych, które wymagają wizyty w alpejskim szpitalu. To tutaj spotyka dochodzącego do siebie André (Louis Garrel), który właśnie wrócił z francuskiej Indochiny, zszokowany wojennymi traumami i ciężko ranny. Ten dramat przypomniał mi trochę wiersz Wilfreda Owena. Pokazuje nam skutki okrucieństw wojny, jej następstwa i traumę, ale jest też pewna nadzieja i optymizm, gdy ich historia miłosna nabiera kształtu i może, może jest miejsce na zadowolenie. Cotillard jest w solidnej formie jako dość zapatrzona w siebie i trochę ekscentryczna Gabrielle, a chociaż Garrel nie ma wiele do roboty, nadal przekonująco przedstawia żołnierza skonfliktowanego między rzeczywistością a marzeniem - to właśnie wniosek, który jest dość poruszający i zmusza nas do zastanowienia się, kim właściwie jest Gabrielle. Film wygląda dobrze i ma dobrą ścieżkę dźwiękową autorstwa Daniela Pembertona, co dodaje pewnego blasku kreacji Cotillard jako kobiety, której nie sądzę, że bardzo bym polubił.