Na początku filmu "Zatopić Bismarcka" (1960) znajduje się krótki klip, który ilustruje wpływ potężnego i zwięzłego stylu Edwarda R. Murrowa, co ostatecznie doprowadziło do tego, że otrzymał nagrodę…
Na początku filmu "Zatopić Bismarcka" (1960) znajduje się krótki klip, który ilustruje wpływ potężnego i zwięzłego stylu Edwarda R. Murrowa, co ostatecznie doprowadziło do tego, że otrzymał nagrodę od swoich kolegów na początku tego filmu. To właśnie jego przemówienie przyjęcia ustawia ton dla retrospekcji, która skupia się na jego czasie próbującym bronić obywatelskich praw wielu Amerykanów podczas dochodzeń prowadzonych przez senatora Josepha McCarthy'ego z Minnesoty dotyczących rzekomej infiltracji niemal wszystkich aspektów społeczeństwa przez komunistów i ich sojuszników. David Strathairn dostarcza tu jedno z jego najlepszych występów jako człowiek, którego postawa przynosi mu pochwały z niektórych kręgów, ale wrogość od innych, którzy oskarżają go o ustępliwość - albo co gorsza. Mimo to staje się jednak zależnym od dobrej woli swojego szefa sieci (Frank Langella) i wiernego producenta Freda Friendly'ego (George Clooney), gdy kwestionuje polityka i ryzykuje swoją karierą. Ci mężczyźni mieli wiele podobieństw charakteru. Użycie archiwalnych nagrań McCarthy'ego i zastosowanie ujęć z kamery Strathairna oferuje nam dwa kontrastujące style, postawy i zbiory przekonań, a chociaż redakcja jest pro-Murrow, wciąż pozwala nam doświadczyć i ocenić część szaleństwa, które panowało wtedy, gdy zimna wojna była w pełni. Reżyser Clooney używa dokumentalnego stylu intensywnej monochromatycznej fotografii, aby dosłownie nas wystawić na niebezpieczeństwa wolnego dziennikarstwa w czasie, gdy pływanie pod prąd, który nie cofnąłby się przed niczym, aby zbesztać swoich przeciwników, nie było małym hazardem. Film zapakuje wiele do przemyślenia w dziewięćdziesięciu minutach i podkreśla wciąż dość niebezpieczne scenariusze, jakie dogmat w połączeniu z silnym kultem osobowości może dostarczyć nieświadomemu społeczeństwu.