Delirium to choroba, która przychodzi tylko w nocy. Don Birnham nie jest tylko pijakiem, jest w rzeczywistości pijany, zostaje sam na weekend przez tych, którzy go kochają pod warunkiem, że zacznie…
Delirium to choroba, która przychodzi tylko w nocy. Don Birnham nie jest tylko pijakiem, jest w rzeczywistości pijany, zostaje sam na weekend przez tych, którzy go kochają pod warunkiem, że zacznie pisać, dlatego miejmy nadzieję, że będzie trzymał się z dala od alkoholu, który niszczy jego życie i miłość, na której zostało zbudowane jego życie. Billy Wilder reżyseruje to z błyskotliwymi rękami, robi swój pierwszy popisowy ruch, obsadzając Raya Millanda w roli głównej Dona Birnham, wtedy Milland był bardziej znany z lekkich i powietrznych ról, więc dla widzów w tamtym czasie było dość coś zobaczyć osobę tak normalnie sympatyczną, jak zstępuje do prawdziwego ciemnego cienia ich postrzeganej osobowości. Nie jest inaczej tutaj w 1945 roku, Milland (i Wilder) ciągną nas do lekkiego, prawie wesołego pierwszego bębna, i tu jest ustanowiona podstawa, abyśmy stanęli tuż przy Donie, gdy przechodzi przez serię koszmarów, które są zagrane z prawdziwym umiejętnością przez głównego aktora. Podróż sprawia, że natychmiast próbujemy zastawić maszynę do pisania - gdybyśmy tylko znaleźli otwartego komisarza. Błagalnie będziemy prosić o drinka od zaufanego barmana, znajdziemy się na oddziale odwykowym, gdzie nocne koszmary przejmują kontrolę, będziemy przerażeni delirium, gdy trzeźwość zagraża odwrócić tę wstrętną uzależnienie...