To musi być idealne antidotum na hollywoodzkie podejście do filmów wojennych. Jest ponure, mroczne i odpychające - wszystko to w wielkiej, zamierzonej, kinematograficznej formie. Wątek skupia się…
To musi być idealne antidotum na hollywoodzkie podejście do filmów wojennych. Jest ponure, mroczne i odpychające - wszystko to w wielkiej, zamierzonej, kinematograficznej formie. Wątek skupia się wokół młodego „Flyora” (znakomity wysiłek Alekseya Kravchenko), który zostaje zabrany z białoruskiego gospodarstwa rodzinnej na rozkaz uzbrojonych nazistów (wraz z wszystkim, co można zjeść). To, co teraz następuje, to śledzenie tego młodego człowieka, gdy ucieka od swoich porywaczy, znajduje starą broń i postanawia dołączyć do komunistów, którzy walczą z niemal nie do pokonania przeszkodami, aby powstrzymać swoich napastników uzbrojonych po zęby. To, co naprawdę rezonuje tutaj, to prostota produkcji. Nie ma tu efektów specjalnych, nie ma CGI, aby stworzyć wiele, gdy jest mało - opowiada najprostszą z historii w sposób naprawdę brutalny czasami, a innym razem naprawdę sugestywny. Ludzka okrucieństwo wobec człowieka i wszystko to - ale ukazane w wielkim stylu, przedstawiające nacierającą armię pozbawioną jakiejkolwiek ludzkości na praktycznie każdym poziomie. Doświadczenia tego młodego człowieka są naprawdę przerażające, ale prezentacja tutaj nie jest szczególnie graficzna - chociaż nie jest to dla osób o słabym sercu. Widzimy, co się dzieje, ale Elem Klimov pozostawia dużo miejsca dla naszej własnej wyobraźni, aby wzmocnić, jeśli jest to faktycznie możliwe, prawdziwą ohydę wojny, losowe zabójstwa i zniszczenie i wszystko to być może jeszcze pogłębione przez fakt, że najeźdźcy nie mieli pojęcia, co robią, ani dlaczego - film niemal nadaje im cechy najdzikszych zwierząt, które cieszą się swoim reżimem tortur i złośliwości dla samego faktu istnienia. Zakończenie ma pewien stopień zadośćuczynienia - ale dziwnym trafem nie jest to szczególnie satysfakcjonujące. Emocjonalne wyczerpanie widza dawno już nastąpiło, a prawdziwy los tych, których mogę nazwać tych umundurowanych opryszkami, jest tylko, a jednak jakoś niewystarczający. Film jest łagodnie tempowany, prawie jak video-dziennik, gdy młody „Flyora” spotyka i ukrywa się przed tymi, których spotyka, a my dzielimy się jego obawami i ryzykiem w drodze. To naprawdę warte obejrzenia, ale nie jest to łatwe.