Bezbarwne kontynuacja. Dziczyzna jest, argumentacyjnie, głównym powodem, dlaczego film <em>'Homeward Bound: The Incredible Journey'</em>, i film, który przeistacza, jest przyjemny. Bo jest dziwne…
Bezbarwne kontynuacja. Dziczyzna jest, argumentacyjnie, głównym powodem, dlaczego film <em>'Homeward Bound: The Incredible Journey'</em>, i film, który przeistacza, jest przyjemny. Bo jest dziwne widzieć kota i dwa psy w dziczy. Co więc robi ten film? Umieszcza je z powrotem w ich naturalnym środowisku, więc pozostajesz tylko z bezuczuciowymi zwierzętami rozmawiającymi telepatycznie na ulicach. Nikogo nie zaskoczy, że to super nudne. Uznajmy Michaela J. Foxa za powtórzenie swojej roli jako Chance. Nie ma nic przeciwko robieniu kontynuacji, nawet tych gorszego rodzaju; np. <em>'Stuart Little 3: Wołanie dziczy'</em> - na tym punkcie, przypuszczam, że <em>'Atlantis: Powrót Milo'</em> był krokiem za daleko, zrozumiale! Gdzie indziej w obsadzie wracają wszyscy główni ludzie, tak jak Sally Field jako Sassy. Ralph Waite przychodzi zastąpić zmarłego Dona Ameche jako Shadow, tak naprawdę nie zauważyłem różnicy, jeśli mam być zupełnie szczery - trafne obsadzenie! Film dodaje także mnóstwo przypadkowych kotów i psów do wydarzeń, absolutnie żaden z nich nie jest zapadający w pamięć; pomimo kilku rozpoznawalnych nazwisk w obsadzie, w tym Carla Gugino (Delilah). Jestem pewien, że niektórzy, zwłaszcza młodsi widzowie, znajdą tu rozrywkę. Dla mnie to słabe kontynuacja.