Oryginalny film Dead Snow w rzeczywistości nie był taki zły. Był całkiem w porządku w swoim dość ograniczonym gatunku. Dead Snow 2 jednak jest ogromnym rozczarowaniem. Porzucił wszelkie pozory bycia…
Oryginalny film Dead Snow w rzeczywistości nie był taki zły. Był całkiem w porządku w swoim dość ograniczonym gatunku. Dead Snow 2 jednak jest ogromnym rozczarowaniem. Porzucił wszelkie pozory bycia prawdziwym filmem grozy i wędrował w krainę czystej komedii... i kompletnie zawodził. Ten film jest jak Złej Krwi, ale na wyższym budżecie (i bez względu na to, co fani twierdzą, Zła Krew to kawał kiepskiego filmu). Film ma sensowną fabułę, znowu, jak na ten rodzaj filmu, trzeba to powiedzieć, ale to samo w sobie nie czyni dobrego filmu. W tym filmie nie ma ani jednej naprawdę przerażającej sceny. Film ma mnóstwo krwawych ujęć. W rzeczywistości krew jest wręcz rzucona na widza od pierwszej do ostatniej sceny. Niestety, wiele z tego jest tak absurdalne, że jest to żenujące. Dodatkowo do żenującej atmosfery dołącza grupa absolutnie nonsensownych postaci. Tak zwany Oddział Zombie jest po prostu żałosny. Norweski posterunek policji sprawia, że krzywię się w fotelu. Wypluwający się zwierzak domowy sprawia, że mam ochotę zwymiotować kolację. Ten film to nic innego jak bezmózgowe postacie (i nie mówię tu tylko o zombie) i bezguście efekty nakładane na siebie. Jedynym powodem, dla którego nie dostaje ani jednej gwiazdki, jest to, że były w nim jedno czy dwa momenty, które mnie rozbawiły i dlatego, że niektóre z absurdalnie przesadzonych efektów krwawych nie były takie złe z technicznego punktu widzenia. Jak napisałem, to było ogromne rozczarowanie. Ten film może przemówić tylko do zagorzałych fanów tego gatunku lub, z jego częstymi scenami wymiotów, kiepskimi żartami i bezsensowną krwią, do ludzi, którzy... no, w zasadzie nie chcę tam iść.