Mark Strong nie jest zły, zazwyczaj, jako czarny charakter lub pomocnik, ale obawiam się, że jako główny aktor nie jest naprawdę zbyt silny. Jest „Washingtonem” w tym thrillerze o mężczyźnie, który…
Mark Strong nie jest zły, zazwyczaj, jako czarny charakter lub pomocnik, ale obawiam się, że jako główny aktor nie jest naprawdę zbyt silny. Jest „Washingtonem” w tym thrillerze o mężczyźnie, który potrafi zbadać głębię pamięci innych ludzi i dotrzeć do dna ich problemów. Ten konkretny „detektyw pamięci” dochodzi do siebie po własnej tragedii, gdy zostaje wezwany do rezydencji, aby spotkać szesnastoletnią „Annę” (Taissa Farmiga) na polecenie swojego szefa „Sebastiana” (rzadko używanego Briana Coxa). To problematyczna dziewczyna, ale to, co najbardziej niepokoi jej rodziców, to fakt, że odmawia jedzenia. Jego zadaniem jest po prostu porozmawiać z nią, uspokoić ją i przekonać do zjedzenia kanapki. Gdyby to było takie proste. Gdy zaczynają rozmawiać, zaczyna podejrzewać, że w jej podświadomości czyha coś okropnego. Czy jest ona bezpośrednio złośliwa, czy może jest ofiarą zachowania kogoś innego. W miarę jak historia się rozwija, znajduje się w wirze wydarzeń, które testują nie tylko jego umiejętności, ale także jego własną siłę charakteru. Boryka się z rozróżnieniem między prawdą a fikcją, i to nie tylko w jej umyśle. Jak dotąd koncepcja jest dość intrygująca, ale obawiam się, że wykonanie nie jest świetne. Jest napisane jakby to była kreskówka, z małą uwagą na jakikolwiek szczegół wypełnienia charakteryzacji, a Strong ma niewiele w swoim arsenał na rekompensatę. Zakończenie nie jest żadnym zaskoczeniem i trochę mnie to rozczarowało. Wystarczająco dobre do obejrzenia, ale wątpię, czy będę o tym pamiętać za tydzień.