Jako narracja jest trochę słaba. Ale pod względem innych jest fascynujący. Obsada, zwłaszcza Sarah Polley, odwala świetną robotę. Każda postać jest realna i wiarygodna - nawet dzieci. Przede…
Jako narracja jest trochę słaba. Ale pod względem innych jest fascynujący. Obsada, zwłaszcza Sarah Polley, odwala świetną robotę. Każda postać jest realna i wiarygodna - nawet dzieci. Przede wszystkim, film jest silnym orędownikiem "viva la vida" (Frida Kahlo przed Cold Play!). Istnieje stara buddyjska przypowieść o człowieku uciekającym przed tygrysem i nagle stojącym przed klifem. Z jednej strony tygrys, z drugiej klif. Spogląda w dół i widzi gałązkę rosnącą ze skały. W jakiś sposób rzuca się i chwyta tę gałąź. Tygrys spogląda na niego przez krawędź. Nie myśli, że ani on, ani gałąź mogą wytrzymać zbyt długo. Następnie dostrzega dziką truskawkę w pobliżu gałęzi. Chwyta ją i zjada. To najlepsza truskawka, jaką kiedykolwiek zjadł w swoim niedługo kończącym się życiu. I tak jest z naszą protagonistką. Po okrucieństwie śmiertelności wbitej jej w twarz w młodym wieku, zaczyna żyć każdym dniem z pełną uwagą. Coś, czego ludzie praktycznie nigdy nie ćwiczą. Po drugie, interesująca, ale być może nierealistyczna decyzja zatajenia swojej diagnozy i rokowań przed wszystkimi, tworzy zupełnie niespodziewaną przestrzeń. Bierze przykład od dr Thompsona (Julian Richings), który nie potrafi spojrzeć komuś w oczy i powiedzieć im, że umrą. Stąd postanawia nie postawić nikogo innego w sytuacji dr Thompsona. To uwalnia nas od nadmiernie sentymentalnego oglądania, jak ktoś umiera.