Denis Lavant jest dobry w tej silnie podanej wspomnieniach o żołnierzu "Galoup". Po tym, jak wcześniej był stacjonowany ze swoim francuskim regimentem w Dżibuti, reżyserka Claire Denis teraz zabiera…
Denis Lavant jest dobry w tej silnie podanej wspomnieniach o żołnierzu "Galoup". Po tym, jak wcześniej był stacjonowany ze swoim francuskim regimentem w Dżibuti, reżyserka Claire Denis teraz zabiera nas w łagodnie tempowany, ale skuteczny retrospektywny powrót do czasów, kiedy przeżywa swoje życie tam, gdzie jego życie pełne dyscypliny i rutyny stopniowo staje się zagrożone, gdy zaczyna mu się podobać nowo przybyły, pewny siebie i zwinny rekrut "Sentain" (Grègoire Colin). Fotografia tutaj jest uderzająca, podobnie jak powtarzalność ich raczej nudnego istnienia. Spędzają większość czasu, no, zabijając go! Ich doskonale wyrzeźbione ciała często wystawione są na bezlitosne słońce - gdy robią pranie i prasowanie - oraz na lazur oceany. Przeważnie są po prostu znudzeni! Może to właśnie nuda przyczynia się do coraz bardziej frustrującego istnienia "Galoupa" i jego dowódcy (Michel Subor). Ma to w sobie pewną dawkę przemocy, fizycznego i intelektualnego dręczenia, co dobrze ilustruje się, gdy historia rozwija się powoli, ale wyraźnie i w żaden sposób przewidywalnie. To nie jest historia miłosna w żadnej tradycyjnej formie; ale tutaj jest uczucie i sentyment, a gdy stopniowo poznajemy trochę tego, co sprawia, że "Galoup" działa, poczułem się trochę pogrążony w jego scenariuszu. Muzyka odgrywa tu dużą rolę - nie w sposób ścieżki dźwiękowej, ale uzupełnia obrazy i zastępuje dialog, który jest oszczędny i skuteczny. To powolne rozpalenie, ale ja się tym cieszyłem.