Ostatnio oglądałem kilka romantycznych komedii, aby je usunąć z mojej listy z Netflix. Jak już wielokrotnie powtarzałem w swoich recenzjach, lubię je za dowcip, humor i tak, romans, co staram się…
Ostatnio oglądałem kilka romantycznych komedii, aby je usunąć z mojej listy z Netflix. Jak już wielokrotnie powtarzałem w swoich recenzjach, lubię je za dowcip, humor i tak, romans, co staram się wprowadzić do powieści, które piszę. Dlatego zwykle oceniam romantyczne komedie nieco łagodniej niż niektóre inne gatunki, które mają inne cele. Niemniej jednak muszę powiedzieć, że to jedyna romantyczna komedia, która ostatnio naprawdę mnie rozczarowała. Częściowo było to spowodowane absolutnym stereotypem mówienia Minnesoty, jeszcze bardziej ekstremalnym niż w filmie Fargo. Oprócz tego, dość brutalne wciągnięcie religii do fabuły. Hej, jestem ateistą, ale wiara jednej z postaci wydawała mi się dość płytkim sposobem dostarczenia - no, nie będę mówić o przeszłości - tylko o niektórych detalach o niej, myślę. Ale przede wszystkim poczułem się zawiedziony pisaniem. Ma to sens, przecież sam trochę piszę. Starania wydawały się leniwe. Fabuła opowiada o gładkim, ambitnym korporacyjnym miasteczku, które przyjeżdża do odległej wioski, aby zamknąć lokalną fabrykę lub przynajmniej zmniejszyć liczbę pracowników. No dobrze, tego jeszcze nie widzieliśmy, co? To naprawdę na równi z klasycznym klikiem lokalnej grupy, która organizuje sztukę w celu zebrania pieniędzy na ratowanie ukochanego teatru, który ma zostać rozebrany. Również nie wydawało mi się, że między niektórymi postaciami brakuje chemii, co czasami może uratować film dla mnie. A zakończenie, którego nie będę opisywał, zostało nam podane tradycyjnym sposobem deus ex machina, dar od bogów niepoparty poprzedzającym fabułę zniknięciem Lucy Hill ze sceny. Dziwne jest, że w ogóle to piszę, ponieważ nie piszę recenzji filmów, które nie skończyłem oglądać. Krótkie „Poddałem się po dziesięciu minutach - nie warto!“ to nie jest recenzja; to tylko wyładowanie pary. Po prostu ocen i nie pisz recenzji, kumplu. Ale wytrzymałem z tym (choć przyznam, że robiłem kilka rzeczy jednocześnie), ponieważ bardzo lubię Renée Zellweger. Nadal ją lubię, oczywiście, ale może powinna zostawić tę rolę mniej znanej aktorce. „Judy“ to nie jest. Są tam zabawne momenty i wszyscy się starają, więc może obejrzyj to z grupą przyjaciół i trzymaj to na tylnej płycie swojej uwagi.