Po pierwsze, uważam, że słowem na to jest "Bruceploitation" i nie możesz spodziewać się rzeczy takich jak wysoka wartość produkcyjna, świetne efekty specjalne czy porządna fabuła przy czymkolwiek z…
Po pierwsze, uważam, że słowem na to jest "Bruceploitation" i nie możesz spodziewać się rzeczy takich jak wysoka wartość produkcyjna, świetne efekty specjalne czy porządna fabuła przy czymkolwiek z końcówką "sploitation" w nazwie gatunku. Większość filmów takich jak ten pozbawiona jest tych rzeczy, a w rzadkich przypadkach, gdy je dostajesz, powinny być traktowane jako dodatkowy bonus. Technicznie rzecz biorąc, film jest katastrofą, wygląda źle, scenariusz jest okropny, a dialogi w większości śmierdzą... ale to wszystko dodaje uroku i ostatecznie masz bardzo przestarzały i niezwykle rozrywkowy kawałek gówna, który przyciągnie twoją uwagę przez cały czas, nawet jeśli nie wywołuje w tobie żadnej nostalgii. No Retreat, No Surrender zdecydowanie należy do kategorii filmów "tak złych, że są dobre" i duch Bruce'a Lee tylko dodaje do zabawnej okropności całego filmu. Mogłoby być dużo lepiej, oczywiście, nikt się z tym nie kłóci, ale gdyby było lepsze, nie byłoby tak rozrywkowe do oglądania.