Otoczony bezlitosnym środowiskiem amerykańskiej redakcji w czasach, gdy szefowie zaczęli bardziej skupiać się na oglądalności niż na silnych wartościach dziennikarskich, mamy do czynienia z tym…
Otoczony bezlitosnym środowiskiem amerykańskiej redakcji w czasach, gdy szefowie zaczęli bardziej skupiać się na oglądalności niż na silnych wartościach dziennikarskich, mamy do czynienia z tym założeniem. William Hurt („Grunick“) jest zdecydowanie przystojniejszym mężczyzną do fotela prezentera, ale nie ma nawet blisko takiej wiedzy ani powagi jak kolega i rywal „Altman” (Albert Brooks) z jego lepszym, granicznym, lekceważącym stylem na ekranie. Producentka wykonawcza „Jane” (Holly Hunter) ma za zadanie utrzymać równowagę, nie wiedząc jednak, którego z dwóch mężczyzn, jeśli którykolwiek, chciałaby umawiać się. Czasami atmosfera jest tu elektryzująca, z szybko poruszającą się aktywnością, kpiącym humorem i wspaniale zagranej mentalnością „jedz psa”, co nadaje temu najbardziej konkurencyjnemu miejscu pracy dużo autentyczności. Czasami jest zatłoczony romansami, które po prostu nie są potrzebne - triumwirat ich po prostu nie potrzebował, ale przede wszystkim Hunter jest w świetnej formie. Łatwo wciela się w wiele ról, gdy próbuje pogodzić swoje osobiste i zawodowe uczucia do tych dwóch mężczyzn, którzy oferują nam charakteryzację, z którymi możemy śmiać się i gardzić niemal w równym stopniu. Przez wiele lat pracowałem w telewizji na żywo i zawsze podziwiałem umiejętności tych, którzy potrafią mówić, słuchać, patrzeć i reagować wszystko jednocześnie - scena ze starym „Altmanem” tracącym połowę swojej wagi ciała podczas nadawania wciąż sprawia, że mam dreszcze nawet teraz. Straciła nieco ze swojej mocy przez ostatnie 35 lat, ale pamiętając, że była to jedna z pierwszych, które ilustrowały, jak trudne są te prace, nadal jest świetnym doświadczeniem.