Zawsze jest rozczarowujące, gdy film, na który się cieszysz, nie spełnia twoich oczekiwań. Ale taka jest sytuacja z najnowszym dziełem scenarzysty i reżysera Tima Fehlbauma. Ta rekonstrukcja dnia,…
Zawsze jest rozczarowujące, gdy film, na który się cieszysz, nie spełnia twoich oczekiwań. Ale taka jest sytuacja z najnowszym dziełem scenarzysty i reżysera Tima Fehlbauma. Ta rekonstrukcja dnia, kiedy terroryści z Czarnego Września wzięli zakładników członków izraelskiej drużyny olimpijskiej podczas letnich igrzysk w Monachium w 1972 roku, niestety, nie spełnia oczekiwań pod wieloma względami. Film opowiedziany z perspektywy ekipy komentującej sport z ABC, nie udaje się w przekazaniu poczucia pilnej konieczności i natychmiastowości związanej z tą ludzką tragedią, która była transmitowana na żywo dookoła świata i miała więcej widzów niż lądowanie Neila Armstronga na Księżycu w 1969 roku. O ile film zasługuje na uznanie za swoją oczywistą autentyczność i spostrzeżenia na temat wydarzeń i nastroju w siedzibie emisji, znaczna część narracji jednakże zanurza się w gadaniu i zbyt technicznym spojrzeniu na to, co działo się wokół ekipy telewizyjnej, co nie jest szczególnie efektywnym sposobem przedstawienia natury zdarzenia, które wstrząsnęło światem i nieuchronnie zmieniło sposób, w jaki sytuacje kryzysowe są relacjonowane. Chociaż na pewno nie szukałem sensacji w tym opracowaniu, także nie spodziewałem się, że będę znudzony jego niezgrabnym, rozczarowującym opisem okoliczności, które przyprawiły świat o dreszcze. Ukazanie tej sytuacji, włączając w to relacjonowanie szczegółów tamtego dnia, jak również analizę licznych implikacji moralnych związanych z ich telewizyjną prezentacją, nie potrafi zainteresować widzów w taki sam sposób, jak same wydarzenia. Osobiście pamiętam ten przełomowy dzień dosyć dobrze jako ten, który na zawsze wrył się w pamięć naiwnego 15-latka - i który odegrał kluczową rolę w mojej późniejszej decyzji podjęcia nauki i kariery w dziennikarstwie. Być może dlatego oczekiwałem od tego wydania zbyt wiele. Być może miałem nierzeczywiste nadzieje, że środek rozrywki może dorównać porywającemu dziennikarskiemu przedstawieniu zdarzeń takich jak to. W każdym razie jednak to nie rekompensuje rozczarowania związanego z opowiadaniem tej historii. W świecie, który doświadcza tak wielu katastrof, jakie obserwujemy w dzisiejszych czasach, można by argumentować, że nie musimy przypominać sobie tych, które są już za nami. Ale jeśli wybieramy przyjąć ideę "nigdy nie zapomnimy" związaną z takimi traumatycznymi wydarzeniami, to należy, aby ci za tak bolesnymi upamiętnieniami zapewnili, że ich wpływ wyraźnie do nas dociera, co zdecydowanie nie jest przypadkiem tego wydania.