Nie ma cudów. Russell Crowe z pewnością stał się bardziej znany gdzie indziej (filmowo) w tym roku, ale co z jego innym filmem z 2000 roku? Dowód życia to mikser, obraz, który jest częściowo…
Nie ma cudów. Russell Crowe z pewnością stał się bardziej znany gdzie indziej (filmowo) w tym roku, ale co z jego innym filmem z 2000 roku? Dowód życia to mikser, obraz, który jest częściowo thrillerem, częściowo romans, częściowo dramatem i częściowo obserwacją bardzo realnego problemu życiowego - porwania dla okupu. Tak wiele gatunków do pokonania oznacza, że film Taylora Hackforda wydaje się być przeładowany, co przesuwa czas trwania do dwóch godzin i piętnastu minut, to właśnie to mu szkodzi. Szkoda, bo jeśli byłyby usunięte zbyteczne wypełniacze i przedłużone sekwencje, to byłby bardzo efektywny (okej, może słowo rutyna jest tu lepsze) i dobrze zagrany kawałek. Dramat i napięcie (seksualne i groźne zagrożenie) budują się w kierunku akcji, która, chociaż dobrze zrealizowana, nie wydaje się wystarczająca jako wynagrodzenie za ilość przedłużonych rozmów, które musieliśmy znieść, aby tam dotrzeć. Miły hołd dla klasyki na końcu. 6/10