Myślę, że to nie jest takie złe, jak sugeruje jednogwiazdkowa ocena. Rozumiem, że przenieśli się z Chicago do Nowego Orleanu, to znaczy, kto nie zaczynał w Memphis i nie podążał Drogą Bluesa Delta z…
Myślę, że to nie jest takie złe, jak sugeruje jednogwiazdkowa ocena. Rozumiem, że przenieśli się z Chicago do Nowego Orleanu, to znaczy, kto nie zaczynał w Memphis i nie podążał Drogą Bluesa Delta z kilkoma przystankami przy skrzyżowaniach Roberta Johnsona? Wydaje się więc, że chce być hołdem dla bluesa... ale nie sprawia tego samego komediowego miłosnego listu do muzyki, jak oryginalny film. I oczywiście John już nie żyje, i mimo że to był ukochane dziecko Akroyda, po prostu źle jest mieć Johna Goodmana - albo kogokolwiek innego - na jego miejscu. Z drugiej strony jest tam Koko zamiast Franklina i zawsze bardziej ją lubiłem. Ale to był chyba najlepszy epizod, prawda? Wciąż brakuje Buddy'ego Guya, Magic Slima, Fatsa Domino i niektórych innych wielkich postaci bluesa, którzy żyli wtedy, a na ich miejscu jest B.B King, który sam w sobie nie jest zły, ale w ogóle nie przypomina składu, jaki mieli w oryginalnym filmie. Więc to, co pierwotnie miało być hołdem, skończyło się po prostu sequelem, i to dwadzieścia lat za późno.