Przypuszczam, że wielu z nas miało na progu bożą grupę, próbującą sprzedawać swoje filozoficzne myśli, ale wątpię, czy wielu z nich jest tak przygotowanych lub kuszących jak „Reed” (Hugh Grant), gdy…
Przypuszczam, że wielu z nas miało na progu bożą grupę, próbującą sprzedawać swoje filozoficzne myśli, ale wątpię, czy wielu z nich jest tak przygotowanych lub kuszących jak „Reed” (Hugh Grant), gdy entuzjastyczne siostry „Barnes” (Sophie Thatcher) i „Paxton” (Chloe East) przychodzą do jego drzwi. Obietnice spotkania z jego żoną i nieco jagodowego ciasta przyciągają je, a niedługo mają znaczącą debatę, która trochę stawia dziewczęta w niezręcznej sytuacji. To napięcie tylko się pogłębia, gdy nie ma żadnego znaku żony, a zapachowa świeca okazuje się mieć bardzo nietypowy i oświecający aromat. Dochodzą do wniosku, że najlepszym planem jest wyjście z jego domu, ale nie będzie to łatwe. Ma inne plany, i będą musiały zagrać w grę w wiarę/niewiarę, jeśli mają jakąkolwiek nadzieję na powrót do swojego kościoła. Aspekty horroru w tej historii nie są szczególnie interesujące - to swego rodzaju kompetentny hybryd „Escape Room” spotyka „Cluedo”. To, co pomaga wyróżnić tę historię to subtelnie groźny wysiłek Granta i standard pisania scenariusza. Rozmowa między trójką przez pierwszą połowę filmu jest dość zastanawiająca samą w sobie. Stawia pytania, które są naprawdę ważne i godne rozważenia zarówno dla tych zorganizowanych, jak i tych bez organizowanej wiary. Twierdzenia o „iteracjach”, hamburgerach i grach w „Monopoly” również stawiają kilka solidnych pytań dotyczących wołów i koni, które dość doceniłem, ponieważ zostaliśmy zaproszeni do przemyślenia całego zakresu monoteistycznych religii i ich roli w naszym życiu. Te dwie kobiety dobrze się tu ze sobą komponują, zdając sobie sprawę, że są w pewnym rodzaju niebezpieczeństwa - zarówno intelektualnego, jak i fizycznego, a to drugie zagrożenie jest dobrze pokazane przez niektóre przerażające ustawienia i kreatywnie wykorzystane dźwięki. Nie polubiłem zakończenia - tak naprawdę uznałem je za bardzo rozczarowujące, jakby Scott Beck po prostu skończył pomysły lub nie miał odwagi swoich wcześniejszych przekonań, ale to najbardziej istotna rola, jaką widziałem Granta grać od dłuższego czasu i dobrze ją utrzymuje. To nie jest typowe psychologiczne dramat i warty obejrzenia, jak sądzę.