Audrey Tautou jest tutaj naprawdę imponująca jako legendarna francuska projektantka, ale reszta tego raczej mdłego melodramatu bardziej skupia się na jej życiu miłosnym niż na jej karierze. Urodziła…
Audrey Tautou jest tutaj naprawdę imponująca jako legendarna francuska projektantka, ale reszta tego raczej mdłego melodramatu bardziej skupia się na jej życiu miłosnym niż na jej karierze. Urodziła się jako Gabrielle i po opuszczeniu sierocińca, w którym została porzucona z siostrą Adrienne (Marie Gillain), znalazła pracę jako krawcowa i uzupełniała ją pewnymi występami w kabarecie. Wyraźnie ma talent - do obu, ale bardziej interesującej jest jej urok w kabarecie bogaty baron Balsan (Benoît Poelvoorde). Jego nazwisko i powiązanie otwierają wiele drzwi tej ambitnej kobiecie, ale ona patrzy na niego raczej jak na brata, co coraz bardziej irytuje, gdy zaczyna jej podobać się odwiedzający brytyjski milioner węglowy Arthur „Boy” Capel (Alessandro Nivola), który zgadza się sfinansować jej pierwsze przedsięwzięcie modystyczne. Podobnie jak w wielu tych biografiach od zera do milionera, zbyt długo skupiamy się na dzieciństwie i dynamice rodzinnej, zanim przypadkowo nie trafimy na to, jak dostała swoją pierwszą szansę. Ledwie budujemy na tym, jak stała się tą kobietą, jaką była. Te elementy są oszczędnie przedstawione i pośpiesznie, pozostawiając nam duże części tego dramatu, które dostarczają raczej stylu trójkąta miłosnego w stylu Merchant Ivory, przyprawionego trochę „Domu Eliotów”, który ma więcej mydła niż salonu. Mimo przesadnego scenariusza i rozczarowującego scenariusza Tautou rzadko popełnia błąd i udaje się przekonać - pomimo nadmiernego scenariusza i rozczarowującego scenariusza, a z Nivolą jest odrobina chemii. Jest to w porządku, ale niestety - nic więcej, i mało sprawiedliwie oddaje Chanel jako kobietę czy markę.