Wszyscy byliśmy już w teatrze i zastanawialiśmy się, co tam właściwie robimy? Rzadko jednak którykolwiek z nas postawił się, aby narzekać na nijakie przedstawienie bezpośrednio na scenie. Cóż,…
Wszyscy byliśmy już w teatrze i zastanawialiśmy się, co tam właściwie robimy? Rzadko jednak którykolwiek z nas postawił się, aby narzekać na nijakie przedstawienie bezpośrednio na scenie. Cóż, „Yannick” (Raphaël Quenard) dokładnie to robi, narzeka, że wziął dzień wolny w pracy i wydał swój czas i pieniądze na ich przedstawienie „Le Cocu”, które go zupełnie nie wciągnęło. Na początku aktorzy zaangażowali się, potem odesłali go. Niezrażony wraca krótko potem z pistoletem, żąda laptopa, drukarki i opracowuje dla nich scenariusz, aby poprawili swoje wysiłki. Tak, to wszystko jest dość naciągane i przez chwilę nie byłem pewien, czy „Yannick” faktycznie nie jest czwartym członkiem zespołu, który przyszedł, aby nieco to wszystko rozruszać. Na pewno widzowie nigdy nie wyglądają zbyt zaniepokojeni swoim „porywaczem”. To właśnie ta dwuznaczność i zabawne wykonanie Quenarda sprawia, że ten film jest dość osobliwy, chociaż trwa zbyt długo, czasami jest to innowacyjny kawałek filmsko-teatralnej charakterystyki, który ma wystarczająco wiele prawdopodobieństwa, aby bywać śmieszny. Zupełnie mu kończą się pomysły na końcu, ale pierwsze czterdzieści minut czytaj warto obejrzeć.