Czas na Majestatyczną recenzję.... RED SCARE!!!! Zaczyna od tego na samym początku filmu. Głośno ogłasza, HEY, OBEJRZYJ TEN FILM, JEST O WOLNOŚCI SŁOWA I HOLLYWOODZKIEJ CZARNEJ LISTY!!!!! I robi to…
Czas na Majestatyczną recenzję.... RED SCARE!!!! Zaczyna od tego na samym początku filmu. Głośno ogłasza, HEY, OBEJRZYJ TEN FILM, JEST O WOLNOŚCI SŁOWA I HOLLYWOODZKIEJ CZARNEJ LISTY!!!!! I robi to tak głośno, jak tylko może... a potem jakoś zapomina na co film właściwie jest aż do ostatnich 15 minut. Niemniej jednak większość filmu wydaje się być typowym filmem, który pasuje do ery Hollywoodzkiej czarnej listy. Fabuła, aktorstwo, sceneria, wszystko wydaje się bardzo jak pozytywny film z lat 50... a potem znów zmienia kierunek i kończy film z naciskiem na pierwszą poprawkę do Konstytucji z lekkim ciężarem...jeśli to ma sens. Wydaje się więc rozdrobniony, ale w jakiś sposób dziwnie pasuje do początkowej koncepcji. Prawie jakby próbował być filmem w filmie, co mogło być celem. Obejrzyj go raz, rozbawi cię. Obejrzyj go więcej niż raz i będziesz się nudził.