Dla mnie to nigdy nie będzie lepsze niż wersja z Laughtonem i Gablem z 1935 roku, ale pomimo trochę przesadzonego występu Marlona Branda, jest to wystarczająco dobra wersja historii HMS "Bounty". To…
Dla mnie to nigdy nie będzie lepsze niż wersja z Laughtonem i Gablem z 1935 roku, ale pomimo trochę przesadzonego występu Marlona Branda, jest to wystarczająco dobra wersja historii HMS "Bounty". To mały statek z dużym zadaniem. Opłynąć świat do Tahiti i zdobyć kilka drzew chlebowych, a następnie zabrać je do Karaibów jako paszę dla niewolników. Już na początku zdajemy sobie sprawę, że kapitan Bligh (Trevor Howard) nie jest człowiekiem, z którym warto zadzierać. Jest brutalnym autorytarnym, który karze najmniejsze wykroczenia swojej załogi bezlitośnie. W miarę jak podróż postępuje, słodka woda zaczyna się kończyć, a jedzenie zaczyna się poruszać na talerzu samo przez się, mężczyźni zwracają się do porucznika Christiana (Brando) o jakąś ulgę. Obaj oficerowie są od początku w porządnym sporze, z flamandzkim podwładnym, który jest dużym kontrastem do twardego mistrza statku. Ich przybycie na wyspę w końcu powoduje, że mężczyźni osiągają swój limit, a Christian wykonuje coś nie do pomyślenia w prawie morskim. Historia jest znana, więc wiemy, co się stanie, gdy Howard podaje naprawdę przekonujący występ - jego głos głęboki i szorstki również pomaga - jako dowódca, który wolałby podlać drzewa niż swoich ludzi. Richard Harris, Hugh Griffith i twarze rozpoznawalnych Brytyjczyków efektywnie uzupełniają załogę, a estetyka produkcji, zwłaszcza na morzu, silnie ilustruje niebezpieczeństwa dla marynarzy i ich dowódcy. Trochę słabnie w aspektach historii Pitcairn, a ja po prostu nie polubiłem akcentu Branda/zbyt teatralnego wysiłku - ale nadal warto obejrzeć.