Na początku przypominało mi to nieco scenariusz dla „King Konga”, gdy idealistyczna młoda „Cecylia” (Mia Farrow) zostaje zwolniona z pracy kelnerki w Nowym Jorku lat 30. ze względów nieuzasadnionych.…
Na początku przypominało mi to nieco scenariusz dla „King Konga”, gdy idealistyczna młoda „Cecylia” (Mia Farrow) zostaje zwolniona z pracy kelnerki w Nowym Jorku lat 30. ze względów nieuzasadnionych. Zrozpaczona udaje się do kina, by zobaczyć „Fioletową różę z Kairu”, tylko po to, by jej gwiazda „Tom” (Jeff Daniels) dosłownie wyskoczyła z ekranu i wkrótce jej świat zostaje w chaosie. To nie tylko ona. Studio narzeka, że robi dokładnie to samo we wszystkich kinach. To daje „Cecylii” dość zawiłą sytuację, kiedy wie, że mężczyzna jej marzeń nie może być realny, podczas gdy reszta narodu chce wiedzieć, co się stanie na końcu filmu - a bez jego gwiazdy, nigdy się nie dowiemy! Co zdecyduje się zrobić „Tom”? Jest dość zachwycony swoim czasem wśród nas, ale... Nie jestem wielkim fanem Daniela, ale tutaj sprawuje się dobrze, ponieważ ta komedia działa na kilku różnych poziomach. Z jednej strony to zwykła romantyczna komedia, ale z drugiej patrzy na skutki ubóstwa Wielkiej Depresji, kluczową rolę kina w życiu tylu ludzi oraz na to, jak powtarzający się i nudny może być życie, kiedy nas kusi wielki ekran! W międzyczasie „Tom” dostaje zbyt realistyczny wgląd w życie po drugiej stronie taśmy filmowej, kiedy spotyka niektóre mniej przyjemne postacie z tamtego czasu. Monochromatyczna fotografia, szalona muzyka Dicka Hymana i czarująca chemia między Farrow a Danielem przyczyniają się do kolejnego kawałka delikatnej nostalgii od Woody’ego Allena, który jest w szczytowej formie i od Stuarta Wurtzela, którego projekt scenografii jest angażujący i współczujący z epoką i delikatnie poruszającym oraz często dość dowcipnym dialogiem. Zastanawiam się, czy ktoś mógłby nakręcić prawdziwy film archeologiczny zatytułowany „Fioletowa róża z Kairu”.