Seniorzy często borykają się z boleśnie samotnymi chwilami, często pragnąc towarzystwa praktycznie kogokolwiek, kto będzie im towarzyszył, nawet jeśli jest to tylko ktoś, kto ich wysłucha i ich…
Seniorzy często borykają się z boleśnie samotnymi chwilami, często pragnąc towarzystwa praktycznie kogokolwiek, kto będzie im towarzyszył, nawet jeśli jest to tylko ktoś, kto ich wysłucha i ich historie. Tak jest z Miltonem Robinsonem (Ben Kingsley), 78-letnim wdowcem, który mieszka sam w małym miasteczku na zachodniej Pensylwanii. Ma praktycznie nikogo w swoim życiu oprócz swojej zrzędliwej córki (Zoe Winters) i dwóch starszych znajomych (Harriet Sansom Harris, Jane Curtin), którzy dołączają do niego na cotygodniowych spotkaniach rady miasta. Ale wszystko się zmienia w wyniku nieoczekiwanej wydarzenia - katastrofy UFO, które rozbiło się w jego ogródku azalii, zdarzenia, które mimowolnie łączy Miltona z pozornie współczującym, ale niemówiącym obcym, którego on i jego koledzy z miłością nazywają Jules (Jade Quon). To niezwykłe partnerstwo daje zatem nieoczekiwane wyjście dla Miltona i jego towarzystwa, aby dzielić się swoimi myślami na temat samotności, starzenia się, żalu i innych bardzo osobistych tematów w szczerych, słodkich i wzruszających (choć nieco jednostronnych) rozmowach, przy czym Jules pełni rolę improwizowanej dwugatunkowej tablicy dźwiękowej. Ale czy ten związek można utrzymać w tajemnicy, zwłaszcza gdy Milton przypadkowo puszcza informacje, które przyciągają uwagę jego współmieszkańców i szpiegujących organów rządowych? Najnowszy film reżysera Marca Turtletaub przedstawia delikatną opowieść o tym, jakie jest być seniorami w Ameryce, opowiedzianą z niekonwencjonalnego punktu widzenia, pełną ciepła i wrażliwości oraz naszpikowaną elementami zabawnego humoru i nieoczekiwanych zwrotów akcji, wszystko ożywione przez swoją doskonałą obsadę. Niemniej jednak, pomimo tego, film jest również nieco nierówny pod względem pisania, tempa i rozwoju postaci (w tym, nieco ironicznie, tytułowej postaci). Chociaż ta zaangażowana komedia-dramat zdecydowanie ma serce na właściwym miejscu, wydaje się, że powinna przejść kolejną rundę poprawek scenariusza przed zobowiązaniem się do taśmy filmowej. Często wydaje się, że czerpie z motywów znalezionych w filmach "Kokon" (1985) i "E.T. Obcy" (1982), włączając je w historię własną, ale to ten trzeci składnik, który nigdy nie wydaje się być kompletny lub gruntownie przemyślany. To nieszczęście, ponieważ, gdyby historia i scenariusz były bardziej rozwinięte, uczyniłoby to ten film o wiele lepszym. Naprawdę oczekuję więcej od producentów, którzy dostarczyli nam "Małą Miss Sunshine" (2006) i "Pożegnanie" (2019), jednak szkoda, że tym razem tego nie dostaliśmy.