The Lords of Salem to najnowszy film industrialnego rockera, który stał się reżyserem Rob Zombie, i myślę, że to dobry film, chociaż już dzieli opinie ludzi. Sheri Moon Zombie (żona Roba Zombie,…
The Lords of Salem to najnowszy film industrialnego rockera, który stał się reżyserem Rob Zombie, i myślę, że to dobry film, chociaż już dzieli opinie ludzi. Sheri Moon Zombie (żona Roba Zombie, która występuje we wszystkich jego filmach, choć jest to jej pierwsza główna rola) gra Heidi, byłą uzależnioną od narkotyków i lokalną rockową DJ-kę w Salem, Massachusetts, miejscu słynnych procesów czarownic z 1692 roku. Dostaje płytę winylową w drewnianej skrzynce od zespołu o nazwie The Lords, którzy później informują stację, że zagrają jedyny koncert w mieście. Po odtworzeniu płyty w domu Heidi doświadcza migren i halucynacji związanych z 17-wiecznym zgromadzeniem, które wykonuje rodzaj rytuału narodzin, próbując przyprowadzić samego Szatana do życia śmiertelnika. Jej męscy koledzy z pracy jako DJ-e odbierają utwór jako dziwną, dość ociężałą balladę (choć zapadnie wam w pamięć jak demoniczny dżdżownica) i odtwarzają go w swoim rockowym programie, gdzie działa jak rodzaj transu na wiele kobiet słuchających. Od tego momentu stan psychiczny Heidi zaczyna się pogarszać, a migreny/halucynacje nasilają, co nie pomaga jej powrót do narkotyków ani jej specyficzna gospodyni i dwie przyjaciółki, które wydają się być niepokojąco zainteresowane Heidi i jej „przeznaczeniem”. Jej „przeznaczeniem” okazuje się być udział w tym koncercie Lords, z tą różnicą, że w wielu aspektach jest to naprawdę JEJ koncert. A co jest grane z tym rzekomo pustym pokojem na końcu korytarza? Nie pójdę dalej, częściowo dlatego, że byłoby to zbyt wiele informacji, ale głównie dlatego, że próba wyjaśnienia tego byłaby daremna. Musicie to zobaczyć.