Dość spodobała mi się podstawowa koncepcja tego spojrzenia na Niepokalane Poczęcie, ale wykonanie i aktorstwo są zupełnie inne. "Cecylia" (Sydney Sweeney) zostaje zabrana do pięknie rustykalnego…
Dość spodobała mi się podstawowa koncepcja tego spojrzenia na Niepokalane Poczęcie, ale wykonanie i aktorstwo są zupełnie inne. "Cecylia" (Sydney Sweeney) zostaje zabrana do pięknie rustykalnego klasztoru, gdzie jest witana z otwartymi ramionami. Wszyscy mówią, jak piękna i błogosławiona jest, co jest w sprzeczności z jej naturalną pokorą. Wyobraźcie sobie jej szok, gdy zostaje wezwana przez kardynała (Giorgio Colangeli) i musi przejść przez dość osobiste testy medyczne, które ujawniają... No, to byśmy wam radzili, a na chwilę Michaelowi Mohanowi udało się podtrzymać małe zainteresowanie tym, co się dzieje w środku pokoju i spokoju tego starożytnego schronienia. Niestety historia szybko schodzi na niewłaściwe tory i pozostawia nas wystawionych na ograniczone talenty Sweeney i nadmierną histerię, która obejmuje kurczaka, słabo oświetlone katakumby i nikczemny plan, który ogromnie obciąża naszą coraz bardziej pomysłową i odporną nowicjuszkę. Jak mógłby powiedzieć "Yoda", "mnóstwo krzyku i keczupu nie czyni filmu grozy" i po około pół godziny wszystko jest jasne, a moje zainteresowanie opadło. To trudny gatunek, aby utrzymać zainteresowanie - jest niewiele pomysłów, które nie zostały już wyczerpane do ostatniej kropli. To ma zarodek oryginalności, ale niestety jest to bardzo mały zarodek.