Kiedy ktoś osiąga wielkość w swoim rzemiośle, trudno odejść, gdy umiejętności za nim zaczynają blaknąć. Stawienie czoła surowej prawdzie, że jego szczyt może faktycznie być przeszłością, może być…
Kiedy ktoś osiąga wielkość w swoim rzemiośle, trudno odejść, gdy umiejętności za nim zaczynają blaknąć. Stawienie czoła surowej prawdzie, że jego szczyt może faktycznie być przeszłością, może być jeszcze trudniejsze do zaakceptowania, bez względu na to, jak namiętnie jest pragnienie. Taka była udręka, która spotkała Marię Callas (1923-1977) (Angelina Jolie), jednego z największych talentów operowych wszech czasów, gdy zbliżała się do końca swojego udanego, ale burzliwego życia. Nie występowała już prawie cztery lata, jej zdrowie psychiczne i fizyczne oraz zdolność wokalna zawodziły, zastanawiała się nad powrotem, ale była rozdarta między podjęciem trudnego zadania a życiem osobistego zadowolenia, które zawsze dla siebie pragnęła. Był to również czas, gdy zastanawiała się nad swoimi zawodowymi osiągnięciami i osobistymi dążeniami, aspekty jej przeszłości pełne triumfów i bolesnych upadków, opowiedziane poprzez wzruszające wspomnienia nakręcone w olśniewającej czarno-białej oprawie. I, jak to tu jest przedstawione, między tymi przeciwstawnymi aspektami jej życia, odbija się w wyimaginowanych scenariuszach, w których boryka się z rozróżnieniem rzeczywistości od podejrzewanych halucynacji. W opowiadaniu tej historii reżyser Pablo Larraín dostarcza widzom tematycznie interpretacyjne studium postaci wielkiej divy z jej słynnego życia, nie standardowej biograficznej listy kontrolnej, podobnie jak zrobił w dwóch swoich poprzednich wydaniach, „Jackie” (2016) (o Pierwszej Damie Jacqueline Kennedy) i „Spencer” (2021) (o Księżnej Dianie Spencer), oba z nich, kiedy połączone z tą ofertą, prezentują trylogię o życiach trzech silnych, potężnych kobiet, które żyły nadzwyczajne, ale burzliwe życia. To, co odróżnia to od jego poprzedników, to kariera jego bohaterki, której szeroki zakres operowych występów jest pięknie uchwycony w szeregu sekwencji. Pokazuje także reputację Callas jako primadonny, ale robi to bez przesady. W rzeczywistości niektórzy skrytykowali obraz za zbyt stonowany sposób jego przedstawienia wielkiej damy. Osobiście doceniłem jednak tu zastosowane powściągliwości, podejście, które mogłoby łatwo zamienić Callas w karykaturę. Ten wynik jest w dużej mierze możliwy dzięki pozytywnie znakomitej, nominowanej do Złotego Globu i Critics Choice Award, roli Jolie, która odniosła swoje najlepsze osiągnięcia od lat w tej ofercie, swoim rodzajem powrotu. Dodaj do tego doskonały design produkcji filmu, piękną kinematografię i zdolną obsadę aktorską, a widzowie mają okazję zobaczyć kolejne doskonałe dzieło od niedocenianego reżysera, który moim zdaniem jest jednym z najlepszych twórców w branży obecnie. Należy przyznać, że scenariusz filmu mógłby być bardziej dopracowany, zwłaszcza w głębi swojej historii, ale jestem gotów wybaczyć to w obliczu wszystkiego, co „Maria” ma do zaoferowania. Dotyczy to zwłaszcza jego bardzo emocjonalnych sekwencji otwarcia i zamknięcia, muzycznych montaży, które z pewnością poruszają każdego, kto nie ma lodowej wody w żyłach. Rzeczywiście nie zwracaj uwagi na marudzących, jeśli chodzi o to i rozkoszuj się tym, co ma do zaoferowania.