To przypomniało mi jeden z tych pięknie sfotografowanych powojennych opowieści Vittoria De Sica z Sophią Loren. Tym razem to cierpiąca "Delia" (Paola Cortellesi), która jest zamężna za brutalnym …
To przypomniało mi jeden z tych pięknie sfotografowanych powojennych opowieści Vittoria De Sica z Sophią Loren. Tym razem to cierpiąca "Delia" (Paola Cortellesi), która jest zamężna za brutalnym "Ivanem" (Valerio Mastandrea) i mieszka z ich trójką dzieci i schorowanym teściem. Miłość od dawna opuściła ich małżeństwo, a kilka krótkich rozmów z walczącym właścicielem garażu "Nino" (Vinicio Marchioni) uświadamia nam trochę jej własną romantyczną historię zanim spotkała "Ivana". Ich starsza córka "Marcella" (Romana Maggiora Verano) jest zakochana w "Giuli" (Francesco Centorame), synu lokalnego i dość wyniosłego właściciela kawiarni i jego żony. "Delia" podejrzewa jednak, że jakiekolwiek małżeństwo między nimi zakończyłoby się tylko odbiciem jej własnego, więc sięga po dość genialne sycylijskie taktyki, zanim skoncentruje się na jednej rzeczy, która mogłaby jej dać poczucie indywidualnego spełnienia. Z brutalnością staje się coraz bardziej regularna, widzimy kobietę, która sięga po desperackie środki - ale co dokładnie próbuje osiągnąć? To, co jest uderzające, to sposób, w jaki jest przedstawione przemoc. Dzieci zawsze są usuwane z pokoju, a potem jest to taniec. Prawie jakby był przedstawiany na scenie - i jest to całkowicie skuteczne. Cortellesi reżyseruje to również, ale unika wpadnięcia w pułapkę utraty obiektywizmu w jej namiętnym opowiadaniu historii. To różnorodność i duch postaci, które oferują nam poruszający obraz rodziny i społeczności przedstawionych na tle skrajnego szowinizmu, napięć politycznych i odrobinę czarnego humoru również. Prezentacja monochromatyczna działa naprawdę dobrze i naprawdę warto obejrzeć ten film w kinie, jeśli tylko masz taką możliwość.