Szczerze mówiąc, ta recenzja mogłaby być umieszczona gdziekolwiek, ale Mars pod koniec XXII wieku jest miejscem tej kiepskiej sci-fi grozy. Wszystko kręci się wokół grupy policjantów, którzy zostają…
Szczerze mówiąc, ta recenzja mogłaby być umieszczona gdziekolwiek, ale Mars pod koniec XXII wieku jest miejscem tej kiepskiej sci-fi grozy. Wszystko kręci się wokół grupy policjantów, którzy zostają oddelegowani do odległej kopalni, aby schwytać poszukiwanego mordercę "Desolation Williams" (jedyny aktor Ice Cube). Pod przewodnictwem "Ballarda" (Natasha Henstridge) ci policjanci, wraz z ich celem, wkrótce odkrywają, że ich lokalizacja została skompromitowana i wkrótce zostają oblężeni przez armię zombie z unikalnymi (i całkiem dobrze przedstawionymi) sposobami wchodzenia i kontrolowania ciała ludzkiego. Dziwne jest widzieć Jasona Stathama z włosami, ale poza tym uważam, że to dość niepozorna dramat, o której nie sądzę, żeby John Carpenter wspominał zbyt życzliwie. Henstridge jest kompetentna, ale jej rola jest tak generyczna, a dialogi - zwłaszcza z nią i nijaką Pam Grier, są banalne. Wygląda to dobrze, a tempo raz rozpoczętego działania również się zwiększa, ale całość jest naprawdę pochodną, a ta próba połączenia horroru i sci-fi jest zbyt zależna od niektórych, przyzwoitych, efektów makijażu, przed zakończeniem, które pozostawiło mnie zastanawiającym się, czy kontynuacja była w planach. Fani JC mogą z niego więcej wyciągnąć, ale dla mnie to nie jest film, który warto oglądać ponownie.